niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 6

PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE NOTKĘ.

Justin's POV:

Nie odblokowałem telefonu, nie miałem na tyle odwagi. Położyłem dziewczynę na przednim siedzeniu, zamknąłem drzwi od samochodu i na spokojnie musiałem wszystko przemyśleć. Dlaczego jej ojciec do mnie napisał? Czy on coś wie? Od razu spanikowałem, ale nie dostanę odpowiedzi na dręczące mnie pytania,
 jeśli będę tchórzył i nie odczytam wiadomości. Nie mogę być słaby, muszę pokazać wszystkim jaki jestem.
Trzymałem telefon w ręce i wpatrywałem się w niego przez jakiś czas, aż w końcu odblokowałem ekran, wpisałem kod. Momentalnie ukazała mi się wiadomość od Johna, czyli ojca Belli.
"  Mam nadzieję, że nie dobierasz się do mojej córki. Pamiętaj, że ja widzę wszystko. Tak, dosłownie wszystko. Zabierz ją w bezpieczne miejsce i nie pozwól, aby stała się jej krzywda. Zapewnij jej udane wakacje. John "
Ja pierdole, skąd on wie że Isabella jest ze mną skoro nic mu nie mówiłem ani ona z nim nie rozmawiała?
"Zapewnij jej udane wakacje", czy on sobie ze mnie kpi? Jak mam zafundować jej cokolwiek, gdy mam
na głowie swoje interesy i opiekę nad tą małolatą? Zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni spodni. Siedziałem jeszcze chwilę na masce samochodu, nie miałem pojęcia co robić. Z bezradności schowałem twarz w rękach i oparłem ją o kolana wzdychając przy tym głośno. Nagle poczułem jak ktoś przykłada swoje zimne rączki do moich rozgrzanych barków. Bella znowu wykorzystała swój dotyk, żeby mnie uspokoić, wiedziała że to działa na mnie najbardziej. Następnie pochyliła się składając pocałunek
na moim karku, od razu poczułem jak przechodzą mnie dreszcze z przyjemności. Lekko odwróciłem głowę, żeby zobaczyć piękną dziewczynę. Szatynka zauważyła, że patrzyłem w jej stronę przez co uśmiechnęła
się słodko. Wyciągnąłem rękę do dziewczyny, od razu ją złapała i podeszła do mnie stając pomiędzy moimi  nogami. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w zupełnej ciszy i studiowaliśmy swoje twarze jakbyśmy widzieli się ostatni raz. Nie wytrzymałem, nie chciałem przestraszyć dziewczyny moim gestem.
- Mogę cię pocałować? - zapytałem cicho.
- Dlaczego pytasz mnie o zgodę? - zapytała Bella unosząc brwi do góry.
Nie odpowiedziałem jej, pochyliłem się do  przodu wpijając się w wargi dziewczyny. 
 Bella's POV:
Obudziłam się i znowu spanikowałam, ale zauważając Justina opierającego się o maskę samochodu uspokoiłam się. Widziałam, że chłopak robi coś na swoim telefonie i spina mięśnie. Znowu się zdenerwował. Wyszłam cicho z auta i położyłam swoje dłonie na jego barkach przez co od razu poczułam jak chłopak
się rozluźnia. Justin wystawił do mnie rękę, więc momentalnie ją chwyciłam i przeszłam, stając przed nim. Myślałam, że chłopak będzie chciał ze mną porozmawiać o tym co zaczął na zboczu klifu. Ten jednak siedział cicho, ale patrzył się na mnie jakbyśmy widzieli się ostatni raz, kto wie? Justin otworzył usta i jego pytanie zbiło mnie z nóg.
- Mogę cię pocałować? - zapytał niepewnie Jay. Nie wiedziałam czemu się zapytał, ostatnio nie miał skrupułów aby to zrobić.
- Dlaczego pytasz mnie o zgodę? - odpowiedziałam mu i uniosłam brwi do góry oczekując odpowiedzi
od chłopaka. Jednak nie doczekałam się jej, ale w zamian szatyn pochylił się do przodu łapiąc mnie za plecy i przyciągając mocniej do siebie, złożył na moich ustach pocałunek. Na początku nie odwzajemniłam jego gestu, ale po chwili zaczęliśmy współpracować. Chłopak chyba nie chciał mnie wystraszyć, więc pocałunek był delikatny, taki o jakim każda dziewczyna marzy. Zrobiłam pierwszy krok, chciałam tego tak samo
 jak on. Przejechałam językiem po wardze chłopaka prosząc o wejście, bardzo go to zdziwiło, ale czułam
jak uśmiecha się lekko. Droczył się ze mną, nie dał mi dostępu jednak czułam, że długo tak nie wytrzyma i miałam rację! Chwilę po moim ruchu, szatyn teraz mnie prosił o wejście liżąc i gryząc moją dolną wargę. Jakie to było cudowne uczucie! Mogłam poczuć wybrzuszenie w spodniach chłopaka, mimo to nie przerwałam naszego namiętnego pocałunku. Jay zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki, ścisnął je lekko przez co otrzymał ode mnie jęk przyjemności i wykorzystując to wślizgnął swój język do środka. Poczułam jak szatyn łapie mnie za uda i odwraca tak, że siedziałam na masce jego samochodu. Jego dłonie błądziły
po moich plecach, byłam zadowolona z tego faktu, że nie posuwa się dalej bez mojej zgody. Położył ręce
po obu moich stronach, byłam zamknięta w jego klatce, w której o dziwo czułam się bezpiecznie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając. Jednak nie zmieniliśmy pozycji, patrzyliśmy sobie w oczy
i byłam pewna, że jego oczy są najpiękniejsze na całym świecie. Podniosłam ręce i położyłam dłonie
na policzkach Justina. Uniosłam lekko głowę  , a następnie pocałowałam chłopaka w czoło. 
- Dziękuję, Justin. - powiedziałam cicho.
- Za co mi dziękujesz, słonko? - zaśmiał się chłopak. Kocham jego śmiech, uśmiech, o mój Boże!
- Gdyby nie ty to pewnie teraz spałabym gdzieś pod mostem, nie wspominając już o tym co zrobił Mike i gdyby nie ty to nie wiadomo co by teraz ze mną było. To, że się spotkaliśmy przy tym boisku to musiał być cud. To niemożliwe, że Bóg tak mnie nagrodził i zesłał mi ciebie na moją drogę. Za to, że jesteś przy mnie chociaż nie musisz tego robić. Nie wiem, za wszystko! Tyle dla mnie robisz, a co masz w zamian? Marudną, beznadziejną małolatę, którą trzeba się opiekować. - westchnęłam głośno i oparłam głowę na klatce piersiowej Justina.
- O nie, kochanie. Zdaje mi się, że już rozmawialiśmy o tym, że masz tak o sobie nie mówić. Nie jestem zesłany przez Boga, możesz być pewna. Po prostu znalazłem się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Nie dałbym ci spać pod mostem, nawet tam bym cię znalazł, słonko
. - powiedział Jay i podniósł moją głowę, żebym na niego spojrzała. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, trafiłam na chłopaka idealnego. Nagle przypominało mi się coś.
- Justin? Co chciałeś mi powiedzieć?
Momentalnie zobaczyłam jak spiął mieście. 
- Hej, spokojnie. Cokolwiek by to nie było razem damy radę. - obiecałam mu i chwyciłam go za ręce, splatając nasze palce razem. 
Justin's POV:
Kurwa, nie mogłem jej o tym powiedzieć. Jeszcze nie teraz, nadal musiałem kłamać. 
- Chodzi oto, że będziesz u mnie mieszkać...- widziałem zdenerwowanie na jej twarzy, spodziewała się najgorszego. Oczekiwała tylko jednego zdania, że nie będzie mogła u mnie mieszkać, jednak chodziło o coś zupełnie innego. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy, jeszcze nie.
- Więc, muszę wiedzieć, co lubisz na śniadanie? Skąd będę miał widzieć co ci przygotować, jeśli mi nie powiesz? - teraz
zdenerwowanie zastąpiło zaskoczenie, ale zaraz dziewczyna wybuchnęła śmiechem prawie spadając z maski samochodu. Oczywiście nie pozwoliłem jej na to trzymając Bellę jedną ręką za talię.
- Już się bałam, że wyrzucisz moje kartony z samochodu i odjedziesz. Nie powiem ci co lubię, bo nie będziesz mi gotował. To ja będę tobie przyrządzać jedzenie, chociaż tak mogę ci się odwdzięczyć za wszystko co dla mnie robisz. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie czule w usta co szczerze mówiąc, zaskoczyło mnie bardzo, ale oddałem pocałunek. 
- Będziesz w moim domu, więc to ja ustalam zasady, maleńka. - powiedziałem i uśmiechnąłem się cwanie.
- Jaki ty jesteś uparty, mam dość. Wygrałeś, ale i tak nie powiem ci co lubię. - droczyła się ze mną dziewczyna i słodko zmarszczyła nosek.
- I kto tu jest uparty, słonko? Wracamy już? Robi się chłodno, a nie chcę żebyś zmarzła. 
- Nie jest mi zimno, ale możemy wracać. Jestem zmęczona. - powiedziała Bella i w tym samym momencie ziewnęła, na co  zareagowałem śmiechem. Złapałem szatynkę za rękę, otworzyłem drzwi żeby mogła wejść do auta, a następnie sam przeszedłem na drugą stronę i odpaliłem silnik. Spojrzałem na dziewczynę, która siedziała oparta o szybę z zamkniętymi oczami. Dopiero teraz zauważyłem jaka jest piękna, ale też smutna oraz zmęczona wszystkimi problemami. 
- Obczajasz mnie, Bieber? - powiedziała Bella uchylając jedno oko i uśmiechając się szeroko.
- Żebyś wiedziała, Jordan.  - odpowiedziałem puszczając jej oczko. Zauważyłem jak znowu chowa zarumienioną twarz we włosach. Zachichotałem cicho i ruszyłem z pobocza. Jechaliśmy przez kolejną godzinę, a w między czasie szatynka zasnęła. Nareszcie podjechaliśmy pod bramę mojego domu, nie była to może willa, ale na brak miejsca nie narzekałem. Otworzyłem bramę i wjechałem na podwórko. Zaparkowałem samochód i wysiadłem, nie miałem zamiaru budzić Isabelli, wyglądała tak słodko gdy spała.
Wziąłem dziewczynę na ręce i weszliśmy do domu. Po zamknięciu drzwi, zobaczyłem mojego kumpla siedzącego na kanapie.
- Chris? Co ty tu robisz? - zapytałem głośno przez co szatynka poruszyła się niespokojnie. 
- Chciałem pogadać, ale widzę że jesteś trochę zajęty. - podniósł brwi i wskazał na  dziewczynę, która przytuliła się do mojej klatki piersiowej.
- Nie, jest dobrze. Odniosę ją i zaraz wszystko obgadamy. - powiedziałem już ciszej do chłopaka, po czym poszedłem w stronę schodów. Z racji tego, że najwygodniejsze łóżko znajdowało się w moim pokoju właśnie tam zaniosłem Bellę. Położyłem ją, a następnie przykryłem kołdrą. Jeszcze przez jakiś czas patrzyłem na szesnastolatkę, jest taka piękna. Wstałem z podłogi i pocałowałem moją księżniczkę w czoło po czym po cichu wyszedłem z pokoju kierując się do salonu, gdzie czekał na mnie Chris. Musiałem mu wytłumaczyć wszystko co dotyczyło Belli. O dziwo, zrozumiał i nie zadawał więcej pytań. Omówiliśmy nasze wspólne interesy, wszystko krótko i na temat, poszło nam sprawnie, więc chłopak poszedł załatwiać swoje sprawy. Nie wiedziałem co mam robić. Bella spała, a ja nie miałem zamiaru jej budzić przez moją nudę.
Bella's POV:
- I co szmato? Myślisz, że się ode mnie uwolniłaś? Jeśli tak ci się wydaje to bardzo mi przykro,
 ale muszę cię rozczarować. Jeszcze będziesz moja, dziwko. Zobaczysz! - twarz zdenerwowanego Mike'a zbliżała się coraz bardziej z każdym nowym wyzwiskiem. 
Nagle obudziłam się, czując jak łzy spływają mi po policzkach. Usiadłam na łóżku podpierając głowę
na rękach i biorąc głębokie oddechy dałam radę choć trochę uspokoić się. Cała się trzęsłam, to wszystko było takie realne. Justin obiecywał mi, że będę bezpieczna, ale nie będzie go przy mnie cały czas. Jeśli Mike by nas znalazł to byłby mój koniec, mogłabym się tylko pożegnać ze światem, bo teraz nie odpuściłby
tak łatwo. Cała roztrzęsiona wyszłam z łóżka kierując się do wyjścia, wiedziałam że po tym śnie już nie zasnę. Gdy wyszłam z pokoju słyszałam tylko moje głośne bicie serca, gdzie jest Justin? Znowu zaczęłam panikować, a łzy niekontrolowanie wypłynęły mi z oczu.
Szlochając głośno szłam przed siebie szukając choćby jednej, żywej duszy. 
- Boże, kochanie. Co się stało? - usłyszałam ten głos, który sprawiał że czułam się potrzebna oraz bezpieczna. Odwróciłam się do źródła dźwięku i zauważając chłopaka, który stał w kuchni z przerażoną miną, puściłam się biegiem w jego kierunku. Szatyn momentalnie rozłożył ramiona, a gdy w nie wpadłam mocno mnie nimi owinął. Przez to wszystko zaczęłam znowu płakać.
- Cii, wszystko dobrze. Co się stało, kochanie? Czego się wystraszyłaś? - uspokajał mnie chłopak głaszcząc po plecach i nadal mocno przytulając.
- Miałam zły sen. Śnił mi się Mike. - wyszeptałam, przy czym łamał mi się głos. Gdy wspomniałam o moim byłym chłopaku, poczułam jak Justin zaciska ręce w pięści i spina mięśnie.
- Nie musisz się bać, słonko. On nigdy więcej cię nie dotknie. Będę obok, zawsze. Tylko proszę cię,
nie płacz już. To łamie mi serce. - czy on właśnie powiedział, że moje łzy trafiają w jego serce? O MÓJ BOŻE, to niemożliwe. Delikatnie się uśmiechnęłam na jego słowa. Nadal staliśmy przytuleni w kuchni, byłam
w samej bieliźnie i koszulce chłopaka, najwidoczniej musiał mnie przebrać. 
- Jesteś zmęczona? Idź spać, maleńka.
- Nie, gdy tylko zamknę oczy mam obraz Mike'a przed oczami. - znowu przypomniałam sobie o śnie
i do moich oczu napłynęły nowe łzy.
- O nie, tylko nie płacz błagam. No już, wszystko dobrze. Jeśli chcesz to pójdę z tobą i poczekam
aż zaśniesz, a potem pójdę na kanapę. - powiedział chłopak po czym uśmiechnął się czule.
- Przecież to twój dom. Nie możesz spać na kanapie, to ja jestem tu nieproszonym gościem. Położę się
na dole, a ty idź do siebie, Justin.
- Nie ma mowy, nie będziesz spała na tej twardej sofie. Zmykaj do góry, zaraz do ciebie przyjdę, jesteś głodna? - pokręciłam przecząco głową i skierowałam się do sypialni Jay'a. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i czekałam na chłopaka, który wszedł dosłownie pięć sekund po mnie. Rozejrzał się po pokoju, po czym zauważając mnie uśmiechnął się szeroko.
Podszedł do łóżka i położył się obok mnie.
- Justin? - spytałam nieśmiało. Szatyn podniósł swój wzrok na mnie.
- Zostaniesz ze mną całą noc? Boję się spać sama, szczególnie po dzisiejszym koszmarze.
- Oczywiście, księżniczko. - po czułym zwrocie, czułam jak moje policzki palą się żywcem. Justin wstał, zdjął spodnie oraz koszulkę zostając w samych bokserkach. Mój wzrok od razu przeszedł na jego idealnie wyrzeźbiony tors i tatuaże, które swoją drogą strasznie mnie kręciły. 
- Zawsze śpię w samych bokserkach, chyba że ci to przeszkadza. - podrapał się po karku chłopak, będąc trochę zdenerwowanym. Pokręciłam tylko głową, bo wiedziałam, że gdybym się odezwała to mój głos przypominałby piszczałkę. Justin zaśmiał się cicho z mojego skrępowania i wszedł pod kołdrę. 
- Chodź tu, bo zaraz spadniesz. - powiedział szatyn, śmiejąc się. Po czym złapał mnie za talię i przyciągnął do siebie tak, że leżałam głową na jego klatce piersiowej, a drugą rękę miałam położoną na jego torsie. Czułam jeszcze tylko jak chłopak pocałował mnie w czoło i zasnęłam. Byłam bezpieczna w jego ramionach, byłam potrzebna i kochana. Z wielkiem uśmiechem na ustach odpłynęłam do krainy Morfeusza, nie śnił
mi się Mike. Tym razem był to Justin. A to co działo się w moim śnie jest nie do opisania. Zakochałam się
w chłopaku, którego prawie nie znam? Niemożliwe. Czy jednak prawdopodobne? 
***
1. Przepraszam, że tak długo nic tu nie było. Mam dużo roboty w szkole, ale na szczęście to już ostatni tydzień :)
2. Zostało 25 odwiedzin do pełnego 1000, tyle osób tu wchodzi, a komentarzy jak nie było tak nie ma.
Rozumiem, że to dopiero początek mojego ff, ale chciałabym znać Waszą opinię. PROSZĘ KAŻDEGO, JEŚLI PRZECZYTASZ TEN ROZDZIAŁ DODAJ KOMENTARZ, CHOCIAŻBY KROPKĘ. Chcę wiedzieć ile osób czyta :) 
alex.

2 komentarze:

  1. Jeju, kocham to, mimo iz to dopiero poczatek, mi sie bardzo podoba i mi od razu spodobala sie fabula i ogolnie wszystko co sie dzieje u Justina i Belli, tylko szkoda, ze tak rzadko dodajesz kochana, ale rozumiem nauka i wgl, mam nadzieje, ze przez przerwe swiateczna napiszesz chociaz ze 2-3 rozdzialy ;* czekam z niecierpliwoscia na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj zaczelam czytac i czekam nn:) mam nadzieje ze bedzie warte czekania

    OdpowiedzUsuń