czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 3

Bella's Pov:
- Co się tu stało? Mamo? Tato? Gdzie są wszyscy, gdzie jest moja rodzina? - biegłam i krzyczałam w stronę policjanta stojącego przy bramie do mojego domu.
- Przeprasza, kim pani jest?
- Mieszkam tutaj, a raczej mieszkałam. - wyszeptałam patrząc na ruiny mojego domu
- Pana Isabella Jordan?
Odwróciłam się do tyłu patrząc na Justina, który na szczęście nie usłyszał mojego prawdziwego imienia.
- Tak, to ja. Co się stało? Powiecie mi w końcu? - zwróciłam się do policjanta, który swoim milczeniem denerwował mnie coraz bardziej. Usłyszałam ciche kroki i dłonie, które oplotły moją talię. Jay położył głowę w zagłębieniu mojej szyi, patrząc na mnie pytającym wzrokiem. Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam
w stronę odchodzącego sierżanta.
- Radzę pani usiąść. - zaczął nerwowo. Od razu się spięłam i przygotowałam na najgorsze.
- Pożar w państwa domu nie był przypadkiem. Zostało ustalone, że ogień podłożono i spalenie mieszkania było celowe.
- Co? Ale kto podpalił mój dom? Jak to się stało i gdzie moi rodzice?
- Wiemy tyle co pani, gdy weszliśmy do domu na blacie leżała ta koperta. Jest zaadresowana do pani, jeśli nabierzesz sił możesz wejść do domu i zabrać rzeczy, które udało się ocalić przed ogniem. - po tych słowach odszedł i zostawił mnie samą z szatynem. Niepewnie otworzyłam kopertę, w której znajdował się list i plik banknotów. 
Droga Isabello!
 Przepraszamy, że dowiadujesz się o tym w taki sposób. Nie możemy powiedzieć Ci całej prawdy,
ale ścigają nas bardzo niebezpieczni ludzie. Musieliśmy opuścić dom, lecz nie mogliśmy zabrać Cię ze sobą, bo byłaby to pewna śmierć. Nie dzwoń do nas ani nas nie szukaj. Wiemy, że sobie poradzisz i znajdziesz najlepsze dla siebie rozwiązanie. Wrócimy kiedy będzie to możliwe, uważaj na siebie.
Zostawiamy Ci pieniądze, żebyś przez jakiś czas dała radę żyć. Co miesiąc będziemy przelewać na Twoje konto odpowiednią kwotę. Będziemy pisać do Ciebie też listy, żebyś wiedziała że żyjemy. Mamy na Ciebie oko, więc nie rób nic głupiego.
Kochamy Cię, mama i tata.
P.S: Ten pożar to nasza robota, musieliśmy mieć jakaś przykrywkę.
Najważniejsze rzeczy spakowaliśmy i czekają na Ciebie w piwnicy. Bądź dzielna, skarbie.

Czytając ten list, nie powstrzymałam łez, czułam się oszukana przez najważniejsze osoby w moim życiu.
Moi nudni rodzice ścigani przez gangi? To niemożliwe! Moje całe życie było jednym wielkim kłamstwem.
" Bądź dzielna, skarbie" na te słowa wybuchłam głośnym płaczem. Jak oni mogą mi w takiej chwili mówić,
że mam być odważna skoro nie wiem gdzie oni są, nie mam pojęcia co ze sobą zrobię, gdzie mam się udać.
Tegoroczne wakacje już zaczynają się zajebiście.. Czujecie tą ironię?

Justin's Pov:

Widząc załamaną dziewczynę czytającą list, nic nie mówiłem żeby nie pogorszyć sprawy.
Przytuliłem ją mocno na co Candy od razu wpełzła na moje kolana, obejmując mnie jeszcze mocniej. Najzwyczajniej na świecie potrzebowała teraz poczuć się bezpiecznie. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas, dopóki dziewczyna całkowicie się nie uspokoiła. Gdy zobaczyła, że siedzi na moich kolanach zarumieniła
się i opuściła głowę, schodząc z moich nóg.
- Nie ukrywaj się przede mną, to słodkie jak się rumienisz. - powiedziałem w stronę piętnastolatki ujmując jej twarz moimi dłońmi i uniosłem do góry, tak żeby na mnie patrzyła.
- Dziękuję Jay, za wszystko.
Podała mi list, chcąc abym go przeczytał. Po zrobieniu tego moje oczy powiększyły się w szoku dziesięciokrotnie.
- Isabella? - zapytałem patrząc na dziewczynę, nie rozumiejąc tej sprawy.
- No tak, nie mam na imię Candy. Wymyśliłam to. - powiedziała cicho i spuściła głowę ze wstydu zasłaniając twarz włosami.
- Czemu od razu mi nie powiedziałaś?
- A ty zaufałbyś nieznajomemu chłopakowi, który nagle do ciebie podchodzi i oferuje pomoc w najgorszym dniu twojego życia? - spytała ze smutkiem Bella, a ja milczałem.
- Tak myślałam, ale przepraszam że nie byłam szczera.
- Nic się nie stało. Co masz zamiar zrobić? - zapytałem się dziewczyny
- Nie wiem, może wynajmę pokój w hotelu niedaleko. - myślała na głos Isabella
- Nie ma mowy, idziemy po twoje rzeczy i wprowadzisz się do mnie, a potem razem coś wymyślimy.
- Jay, to bardzo miłe. Tylko, że my się praktycznie nie znamy... Nie wiem czy mogę ci ufać, nic o tobie
nie wiem, boję się. - po tych słowach widziałem tylko jej zaszklone oczka.
- Kochanie, nie płacz. Możesz mi ufać, nie skrzywdzę cię.
- Obiecujesz? - spytała trochę pewniej Bella pociągając nosem.
- Przyrzekam Ci na wszystko. - wypowiadając to zdanie, wiedziałem że muszę wycofać się z układu.
Wiem, że jestem chujem bo wiem o wszystkim.  Mimo to, zrobię wszystko żeby jej pomóc. Los dał mi szansę na poprawę, spotkałem anioła i nie mam zamiaru wypuścić go z mojej klatki. Mam zamiar zatrzymać go w niej na zawsze. 
Bella's Pov:
Bałam się, nie wiedziałam co mam robić. Moi rodzice okłamywali mnie przez całe życie, spalili nasz dom
i w dodatku uciekli! A nagle pojawia się Justin, o którym nie wiem nic, a o dziwo mu ufam.
Po tym jak szatyn zaproponował żebym zamieszkała u niego poszłam do piwnicy, która była w jednym kawałku. Zabrałam kilka kartonów i powoli szłam do góry po schodach, gdy usłyszałam końcówkę rozmowy Justina przez telefon.

Justin's Pov:
- Nic mnie to kurwa nie interesuje! Wycofuję się i rób co ci się żywnie podoba. Słucham? Chyba sobie
ze mnie żartujesz! Kurwa, jeśli ich dotkniesz to możesz pożegnać się ze swoim życiem! Tak, zostaję. Zostaw ich w spokoju to się nie wycofam. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - po tej kłótni rzuciłem telefonem
o podłogę i z bezsilności pociągnąłem się za końcówki moich włosów.
Nie wiem czy się domyślacie, ale rozmawiałem z ojcem Isabelli, ten staruch był moim szefem i teraz myśli
że może wszystko.  Zgodziłem się kilka lat temu na pewien układ. Opowiedział mi o swoich problemach, kłopotach i zaproponował mi jego córkę. Nie, nie. Nie chodzi oto, że miałem z nią być, czy coś w tym stylu. Założyliśmy się oto, że kiedy oni musieli uciekać da mi znać, a ja "wproszę się" w życie jego dziecka, chroniąc je przed gangami. Nie wiedziałem jednak, że nastąpi to tak szybko, bo nie minęły nawet 4 lata.
Miałem kilka warunków, po pierwsze że na pewno będę się o nią troszczył i opiekował, nie będę mógł się
w niej zakochać, dotknąć w żaden nieodpowiedni sposób, nawet patrzeć. Było to 3 lata temu gdzie jego córka była bachorem i miała 13 lat, więc go wyśmiałem i się zgodziłem. Teraz Bella ma 16, za kilka miesięcy 17. Wyrosła z  niej taka laska, że ciężko powstrzymać mi moje hormony, a co dopiero ręce przy sobie.
Chciałem się wycofać z zakładu, bo to nie będzie możliwe żeby się na nią nie gapić. Ojciec Isabelli zagroził mi, że jeśli zrezygnuję i skrzywdzę jego córkę to zajmie się moją rodziną, niestety nie w dobrym znaczeniu tych słów. Mimo, że nie mamy dobrego czy jakiegokolwiek kontaktu są dla mnie ważni. Kurwa, po co ja się pisałem na ten pierdolony układ?
Bella's Pov:
Stałam na schodach i nie wiedziałam co mam zrobić. Udać, że dopiero weszłam i nic nie słyszałam czy
na odwrót? Po cichu podeszłam do chłopaka, który stał do mnie tyłem. Położyłam moje dłonie na jego barkach i jechałam nimi od góry do dołu pleców. Momentalnie poczułam jak jego mięśnie rozluźniają się pod moim dotykiem. Musiałam coś sprawdzić, pochyliłam się i delikatnie pocałowałam szyję Justina,
w odpowiedzi uzyskałam dreszcz, który przeszedł szatyna. Uśmiechnęłam się zadziornie i powtórzyłam czynność.
Tym razem chłopak zamruczał na co zachichotałam cicho.
- Co robisz, skarbie? - zapytał z uśmiechem na ustach.
Od razu przerwałam i zaczęłam się tłumaczyć,
- Przepraszam, wydawałeś się spięty i chciałam cię jakoś rozluźnić. - jak zwykle poczułam rumieńce wkradające się na moją twarz. Jay odwrócił się do mnie przodem, a potem złapał mój podbródek w dwa palce i uniósł do góry tak, żebym patrzyła w jego oczy, które są tak piękne i doskonałe, że mogłabym w nich utonąć.
- Nie tłumacz się, przecież nie zrobiłaś nic źle. Jak widzisz pomogło, ale czy mówiłem że masz przestawać? - zapytał chłopak z widocznym rozbawieniem po czym złapał moje dłoni i położył je na swoim brzuchu.
Pozwoliłam mu prowadzić moje ręce, ale spuściłam głowę na dół czując jak moje policzki czerwienią
się coraz bardziej.
- Nie chowaj się przede mną, to słodkie jak się rumienisz. - powiedział ze swoim, chyba ulubionym, zadziornym uśmieszkiem.
Justin złapał mocniej moje dłoni i poczułam jak wsadził nasze splecione ręce pod jego koszulkę. Doskonale czułam jego wyrzeźbiony tors, który miałam ochotę wycałować. Nie wiem co we mnie wstąpiło, to ten chłopak tak na mnie działa. Zagrajmy w grę, Justin. - pomyślałam z uśmiechem na ustach.
Strzepałam jego dłonie z moich, na co podniósł pytająco brwi.
Zaczęłam delikatnie go dotykać po mięśniach i wjeżdżałam rękoma coraz wyżej zatrzymując się na wysportowanych barkach. Cała jego koszulka podjeżdżała do góry razem z moimi dłońmi, więc chłopak uważając że przeszkadza po prostu ją zdjął. Teraz miałam idealny widok na jego tors i na liczne tatuaże, które swoją drogą strasznie mnie pociągały. Czas na zabawę. Zjechałam dłońmi na dół jego brzucha
i oczywiście przez przypadek zahaczyłam palcami o gumkę jego bokserek.
Zrobiłam tak kilka razy, aż chłopak zamknął oczy z przyjemności. Jedną ręką nadal masowałam jego brzuch, a drugą złapałam delikatnie za jego spodnie i ściągnęłam je w dół. Nauczy się może, żeby nosić je trochę wyżej. Mimowolnie spojrzałam na jego majtki, co zobaczyłam? Bokserki w tęcze! Wybuchłam śmiechem
i nie mogłam się powstrzymać, łzy zaczęły lecieć mi po policzkach, a Justin szybko założył spodnie po czym zaczął do mnie podchodzić. Niestety nadal było widać, że jest zdenerwowany i to bardzo.
Cofałam się krok po kroku, aż nie uderzyłam plecami o ścianę.
- Teraz się nie uwolnisz. - powiedział chłopak niskim, zachrypniętym głosem stając przede mną i kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. Nie ukrywam, ale trochę się przestraszyłam. Nagle chłopak podniósł rękę,
od razu się skuliłam czekając na uderzenie.

***
Jest i rozdział 3! Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i się spodoba :(
Widziałam, że jest prawie 350 wyświetleń! Jeju! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! 
Z racji tego, że będę miała wolne 4 dni to podczas tego długiego weekendu pojawi się rozdział 4 :)
Jeśli Wam się chce, nie będę się obrażać za komentarze :D 
Miłej nocy!
alex xo.

1 komentarz:

  1. Niemożliwe, że ją uderzy! Ciekawe co będzie się działo, gdy ona u niego zamieszka ^^ do następnego ♡♥

    OdpowiedzUsuń