wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 4

Od razu przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej, ale miałam kłopoty z Internetem.
_____________________________________________________________________

Nagle chłopak podniósł rękę na co od razu się skuliłam, zamknęłam oczy czekając na uderzenie.

Justin's POV:

- Isabella? - patrzyłem na dziewczynę w kompletnym szoku, nie wiedziałem dlaczego trzęsła się ze strachu.
Jednak po chwili zobaczyłem wszystko z jej perspektywy. Stoi nad tobą wkurwiony facet z podniesioną ręką, ja pierdole.
- Kurwa, jaki ze mnie kretyn. Przepraszam, kochanie. Nie chciałem cię uderzyć, nigdy bym tego nie zrobił. Jesteś bezpieczna, na prawdę. Wybacz mi, proszę. - zacząłem się szybko tłumaczyć widząc przerażenie dziewczyny. Bella nic nie powiedziała, więc chwyciłem ją i przyciągnąłem do siebie. Szatynka objęła mnie ramionami potrzebując ciepła drugiej osoby. Jak mogłem być takim idiotom i zapomnieć jak ona reaguje
na takie ruchy? Od razu chciałem strzelić sobie po mordzie, ale widząc strach w jej pięknych oczach
nie myślałem za dużo i przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej. Staliśmy tak przez jakiś czas, szatynka uspokoiła się i po chwili odsunęła.
- Pójdę zanieść Twoje rzeczy do samochodu i może pojadę po coś do jedzenia?
- Pewnie, to dobry pomysł. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Bella.
- Justin? - zatrzymał mnie jej niepewny głosik.
- Tak, kochanie? - dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała mnie lekko w policzek.
- Dziękuję. - wyszeptała i posłała mi najpiękniejszy uśmiech jaki dotąd widziałem. 
Jak ta dziewczyna na mnie działa! Co się ze mną dzieje? 
Wyszedłem z jej domu i wsiadłem do samochodu wyciągając paczkę papierosów. Odpaliłem jednego
i zaciągnąłem się. Nikotyna przeszła do mojego organizmu, co od razu mnie rozluźniło, ale jednak nie tak bardzo jak dotyk Belli. Wypuszczając dym zrobiłem idealne kółko i z zadowoleniem uruchomiłem silnik.
Pojechałem do galerii po jedzenie dla nas, już miałem wracać lecz zobaczyłem w kwiaciarni na rogu wielki bukiet czerwonych róż, który postanowiłem kupić i podarować Isabelli.

Bella's POV:

Jay wyszedł, a ja postanowiłam się przejść po mieszkaniu i wyliczyć wszystkie straty. Chodziłam w kółko
po domu próbując zabić czas w oczekiwaniu na powrót szatyna. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi, pewnie Justin z jedzeniem wrócił i nie ma jak wejść. Pobiegłam na dół i z uśmiechem otworzyłam drzwi.
Jednak widząc kto stoi na wycieraczce, zamiast Justina cały dobry humor oraz krew odpłynęła mi z twarzy.
- Co ty tu kurwa robisz? Wypierdalaj z mojego domu! Nie chce cię znać. - krzyczałam i próbowałam wypchnąć niechcianego gościa mieszkania. Domyślacie się kto wpadł w jakże miłe odwiedziny? Ten sam kretyn co mnie zwyzywał i uderzył. Dokładnie, to Mike, najgorszy chłopak na świecie.
- Bella, kotku. Przecież mnie kochałaś. Co się stało? - zapytał z pogardą.
- No właśnie Mike, kochałam cię. To się skończyło, więc wyjdź. - próbowałam brzmieć spokojnie, mimo
że w środku wszystko się gotowało.
- Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę. Było nam tak dobrze.
- Za mało wyrządziłeś mi krzywd? Wynoś się damski bokserze! 
- Coś ty powiedziała, szmato? - oho, wkurwił się.
- To co słyszałeś. A teraz nie chcę cię tu widzieć.
Próbowałam wypchać chłopaka na wycieraczkę, jednak na darmo. Mike był silniejszy i popchał mnie
do środka zamykając przy tym drzwi.
- Skoro mnie kochasz, to powinnaś mi to pokazać maleńka. - powiedział rozpinając przy tym guziki
od swojej koszuli i patrząc na mnie wzrokiem, od którego robiło mi się niedobrze. Przestraszyłam się, jednak nie dawałam po sobie tego poznać.
- Już straciłaś swoją pewność siebie? - podchodził coraz bliżej mnie już bez górnej części garderoby.
Nie wierzę, nie zrobi mi tego. Nie jest aż takim chujem, żeby mnie zgwałcić. Chłopak podszedł do mnie
i mocno złapał mnie za talię, jednym ruchem przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.
- Zostaw mnie! Puść mnie kurwa! - krzyczałam z nadzieję, że Justin zaraz wróci i mi pomoże.
- Nie drzyj mordy mała szmato. Oszczędzaj swoje krzyki na naszą zabawę. Jak on mógł być moim chłopakiem? Co ja w nim widziałam? Nagle poczułam jak brunet siłą zdejmuje moją koszulkę.
- Złaź ze mnie! Zostaw mnie do jasnej cholery!
Poczułam ból na policzku i łzy spływające po moich policzkach.
- Ty pierdolony chuju! Jak mogłeś znowu mnie uderzyć?! 
- Jak widać bez większych problemów. - powiedział Mike i uderzył mnie w drugi policzek. Wybuchłam płaczem i na wierciłam się pod chłopakiem, żeby tylko zyskać na czasie i odwlekać ten moment
jak najbardziej. 
- Przestać się wić dziwko, nie mogę się skupić! 
- Mike, nie chcesz tego zrobić, zostaw mnie w spokoju. - próbowałam przekonać chłopaka, jednak na darmo. Udało mu się rozpiąć moją bluzkę i odrzucić ją w drugi kąt pokoju. Starałam się zakryć rękoma
 i uwolnić od uścisku, ale mimo moich prób nie mogłam nic już zrobić. Chłopak był zbyt silny. Mogłam tylko leżeć, czekać aż mnie zgwałci i najzwyczajniej w świecie zabić się. Przez całą tą sytuację nie usłyszałam ryku silnika, myślałam że to mój koniec. Jednak odnalazłam mojego wybawcę. Księcia na białym koniu.

Justin's POV:
Podjechałem pod dom dziewczyny i zauważyłem obce auto pod bramą, kto mógł do niej przyjechać?
Zabrałem jedzenie i kierowałem się pod drzwi, kiedy usłyszałem krzyki Belli dochodzące ze środka.
Rzuciłem wszystko co miałem w rękach i wbiegłem do domu. Isabella leżała na podłodze bez koszulki, widziałem tylko łzy spływające po jej policzkach i jakiegoś kolesia wiszącego nad nią.
- Spierdalaj z niej! - podbiegłem do chłopaka i łapiąc go za włosy rzuciłem go do góry, żeby uderzył plecami o ścianę. Kątem oka spojrzałem na szatynkę, która uwolniona spod uścisku szybko usiadła pod ścianą, zwinęła się w kulkę i zaczęła płakać. Chciałem od razu do niej podejść, ale nie mogłem odpuścić temu chłoptasiowi za położenie swoich obleśnych łap na Isabelli. Podszedłem do niego i zacząłem bić go pięściami po mordzie. Chłopak tylko wył z bólu, ale nic mnie to nie obchodziło. Niech wie, że nigdy więcej nie dotknie Belli.
- Już wiesz, że masz więcej się do niej nie zbliżać? - krzyknąłem mu w twarz. Uderzyłem go pięścią
w brzuch na co zwinął się w bólu. 
- Pytałem o coś!
- T..tak, rozumiem. - udało mu się wykrztusić dwa słowa zanim dostał jeszcze kilka razy. Chwyciłem
 go za szyję, otworzyłem drzwi i dosłownie wyrzuciłem go na zbity pysk. Odwróciłem się i zobaczyłem przestraszoną, zranioną dziewczynę, która miała głowę schowaną w nogach, więc na szczęście nie widziała całej tej akcji. Szybko podszedłem do szatynki i usiadłem obok niej. Chwyciłem ją mocno za ramiona
i przytuliłem do siebie. Na mój dotyk dziewczyna spięła się i chciała zaczęła wyrywać się z uścisku. Jednak nie pozwoliłem jej na to i jeszcze mocniej ją przytuliłem.
- Spokojnie kochanie, to tylko ja. Nic ci nie zrobię. Popatrz na mnie. - błagałem dziewczynę, która nadal wyrywała się ode mnie. Podniosłem jej zapłakaną twarzyczkę w moją stronę i delikatnie pocałowałem ją
w czoło.
- To tylko ja, to ja Justin. Nie musisz się mnie obawiać. Już po wszystkim.
Isabella zobaczyła, że nic jej nie zrobię i wdrapała mi się na kolana wybuchając głośnym płaczem. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej swojej klatki piersiowej. Gładziłem dłonią jej plecy, przez co zaczęła
się powoli uspokajać. Kiwałem dziewczyną w przód i w tył, nadal masując jej plecki. Przyłożyłem usta
do główki Belli i delikatnie całowałem ją we włosy oraz w czoło. Siedzieliśmy przytuleni do siebie tak długo, aż dziewczyna nie zasnęła na moich kolanach. Wziąłem ją na ręce i wyszliśmy ze spalonego domu. Wsadziłem szatynkę do samochodu po czym odjechaliśmy w kierunku mojego domu. Jadąc przez ciemną autostradę zerkałem co jakiś czas na śpiącą dziewczynę. Wyglądała tak pięknie i spokojnie. Zatrzymałem
się na poboczu, musiałem to zrobić. Odpiąłem swoje pasy i delikatnie, żeby nie obudzić dziewczyny pochyliłem się w jej stronę i złożyłem na jej ustach pocałunek. Mógłbym przyrzec, że Bella uśmiechnęła się delikatnie.
- Jesteś taka piękna, nikomu nie pozwolę cię dotknąć. Jesteś moja, będę cię chronił przed wszystkim. - obiecałem śpiącej dziewczynie po czym wróciłem na swoje miejsce i zapinając pasy odpaliłem samochód.
***
Miał być wcześniej, przepraszam.Przepraszam, że jest taki krótki ale mam kłopoty z Internetem. Następnym razem Wam to wynagrodzę. Chciałabym żebyście trochę komentowali, bo widząc że z dnia na dzień jest coraz więcej odwiedzających, a pod ostatnim rozdziałem jest 1 komentarz to trochę przykro się robi.
A jutro do szkoły, dobre chociaż to że tylko na 3 dni hihi
Do zobaczenia! 
alex xo.

3 komentarze:

  1. Jej, to ostatnie zdanie mnie normalnie wzruszyło, jak powiedział, że będzie się nią opiekował. To takie slodkie i kochane z jego strony :) a poza tym, jak Mike mógł tak po prostu przyjść do niej. Na dodatek co on chciał zrobić? Zgwałcic ją? Naprawdę? Jest zwykłym chujem, nie facetem. Dzięki Bogu Justin zdążył na czas i uratował ją. Nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby przyjechał kilka minut później.
    Czekam na następny, ten jest wspaniały! Poinformujesz? (ask.fm/Paulaaa962)
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! :)
      Pewnie, że będę informować. Nawet nie wiesz jak jest mi miło, szczególnie że sama czytam Twoje ff które są fantastyczne :D

      Usuń
  2. Ja pierdole.. Cudowny! Ale cos czuje ze bedzie z tego związku duuuuuuuzo problemów;)

    OdpowiedzUsuń